AKCESORIA SPACEROWE SZYJEMY NA ZAMÓWIENIE DO 5 DNI ROBOCZYCH | INTERNATIONAL SHIPPING AVAILABLE – PLEASE SEND US AN EMAIL

Wędrówki z psem

Wędrówki z psem

Lato sprzyja podróżom i wycieczkom. Słoneczne dni zachęcają do aktywności i korzystania z pięknej pogody! A kiedy u naszego boku wędruje czworonożny przyjaciel, to oznacza, że mamy bardzo dużo szczęścia! Nie wiem czy wiecie, ale w Polsce mamy około 66 słonecznych dni w roku! „Z mapy nasłonecznienia jasno wynika, że w Polsce zdecydowanie najwięcej promieni słonecznych notujemy od maja do sierpnia. Są to miesiące letnie z najdłuższym dniem i najwyżej położonym słońcem.”[1] Nic tylko szybko korzystać zanim przyjdzie zima!

[1] https://edukacjakrytyczna.pl

 

szelki guard duch lasu native romby Freddie and Wolf

Wędrówki i wyjazdy z psem zawsze wiążą się z koniecznością zaspokojenia potrzeb naszych czworonogów. Musimy pamiętać nie tylko o zabraniu odpowiedniej ilości karmy i wody, ale również o przygotowaniu fizycznym psa na wyprawę. Warto zadbać, aby nasz pies był w stanie przejść zaplanowany odcinek. Dobrym pomysłem będzie wcześniejsze zapisanie go na zajęcia psiego fitnessu lub samodzielne budowanie jego formy. Jeśli zwykle jesteśmy mało aktywni, preferujemy raczej krótkie spacery, a planujemy długie górskie wędrówki, to musimy stopniowo wydłużać i modyfikować nasze spacery. Wszystko po to, aby nasz pies sprostał wymaganiom długotrwałego marszu. Jak to zrobić? Możemy zacząć korzystać z aplikacji w telefonie lub zapisywać na kartce długość i czas spaceru. Sprawdzać jak nasz pies się po nim czuje, ile potrzebuje czasu na regenerację i odpoczynek? Czy następnego dnia jest chętny do zabawy i aktywności? Czy może jest zmęczony i chciałby spać? Daje nam to informację czy trasa, którą planujemy na wyprawę będzie dostosowana do jego możliwości. Pozwala to też lepiej zaplanować urlop. Może wystarczy dni bardzo aktywne przeplatać tymi mniej aktywnymi albo zabierać psa tylko na wybrane trasy?

Kondycję psa budujemy stopniowo wydłużając czas aktywności, zwiększając wymagania dotyczące podłoża czy też ilości bodźców w otoczeniu. Na przykład: wchodzenie na wzniesienia i potem schodzenie z nich, marsz lasem z dużą ilością korzeni i górek albo pokonywanie wąskich wąwozów i przeprawianie się przez strumyk. Strome podejścia zawierają często kładki, metalowe rampy, mosty lub drewniane kłody. Zanim wybierzemy się na takie atrakcje dobrze jest zapoznać psa z możliwymi niespodziankami. W miastach bardzo dużo jest różnego rodzaju mostów, podjazdów czy ramp z ażurową podłogą. Możemy zabrać tam wcześniej psa, aby nauczył się po nich poruszać. Jak to zrobić bezpiecznie? Przede wszystkim do niczego psa nie zmuszamy, nie wciągamy go na siłę, nie stawiamy wbrew jego woli i nie oczekujemy, że od razu pokona całą kładkę. Na początek wystarczy, że pies postawi tam przednie łapki, a my go za to sowicie wynagrodzimy. W kolejnych próbach możemy zachęcać psa smakołykiem, aby poszedł kawałek dalej. Zawsze dajemy psu możliwość powrotu na początek lub zejścia. Dzięki temu, że pies ma wybór i poczucie kontroli nad sytuacją łatwiej mu będzie pokonać strach lub niepewność. Jeśli mimo zachęcania i spokojnych prób nasz pies nadal ma problem z pokonywaniem przeszkód warto rozważyć skorzystanie z zajęć ruchowych pod okiem doświadczonego trenera.

Freddie and wolf copywright

Planując wycieczkę dobrze jest poznać potencjalne zagrożenia, które mogą wystąpić. Zadać sobie różne pytania. Na przykład: Jakie dzikie zwierzęta znajdują się na danym terenie? Co zrobić kiedy nas lub psa ukąsi żmija albo kiedy pies mocno się zrani? Czy mam odpowiednio wyposażoną apteczkę? Czy wiem gdzie znajduje się weterynarz w razie gdyby mój pies potrzebował pomocy? Dużo lepiej jest mieć sprawdzone przychodnie i zapisane telefony niż szukać ich na miejscu. Jeśli nasz pies ma silny instynkt łowiecki i tendencje do pogoni za zwierzyną musimy go odpowiednio przygotować. Możemy skorzystać z zastępczego treningu łowieckiego. Taki trening należy rozpocząć dużo wcześniej pod okiem trenera, który pomoże nam zapanować nad instynktem łowieckim naszego pupila. Dodatkowo zadbajmy o dobrej jakości akcesoria spacerowe – obroże lub wygodne szelki, które nie obcierają psa i nie krępują ruchów – polecamy nasze niezawodne szelki guard! Wygodnym rozwiązaniem będzie zabranie smyczy przepinanej, którą możemy szybko i sprawnie wydłużyć lub skrócić w zależności od potrzeb i wymagań danej trasy. Nie zapomnijmy też o odpowiednim zabezpieczeniu psów długouchych! Ich piękne uszy narażone są na kłosy! Skuteczną ochronę zapewnią im snoody (specjalne nauszniki) dzięki którym nic się nie wbije w ucho, a dodatkowo nawet przy deszczowej lub wilgotnej pogodzie uszy pozostaną czyste.

Korzystajcie z lata i słońca i nie zapomnijcie o dostosowaniu wycieczki do warunków atmosferycznych. Marsz w upalny dzień, w pełnym słońcu raczej nie będzie przyjemny i bezpieczny dla naszego czworonoga! Ale wędrówka lasem z górskim potokiem może być już całkiem dobrym pomysłem. Gdziekolwiek się wybierzecie życzymy Wam wiele radości z wspólnych przygód!

Freddie and Wolf copywright
Wyjazd na urlop z psem

Wyjazd na urlop z psem

Pogoda nad morzem w tym roku dopisała, udało nam się zabrać na krótki wypad nasze trzy spaniele. ❤ Zależało nam, żeby znaleźć jakieś spokojne miejsce poza sezonem. Zdajemy sobie sprawę, że najprawdopodobniej był to ostatni wyjazd naszego kochanego Fredzia. Nowotwór płuc postępuje, ale nie poddajemy się. Popływał sobie w morzu, cały wyjazd radośnie machał ogonkiem i był jak zawsze ulubieńcem wszystkich, których spotkał na swojej drodze.

szelki guard duch lasu native romby Freddie and Wolf

Wyjazd z kilkoma łobuzami wymaga więcej przygotowań, ale w naszym przypadku nigdy nie stanowiło to problemu, zawsze było ich 4-5. Poza paszportem ze szczepieniami, apteczką oraz jedzeniem, zabieramy nasze maty podróżne – przydają się na plaży, w lokalu, ale przede wszystkim w domku jako legowisko.

mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf

Towarzyszyły nam również dwa zestawy szelek – guard do wody, bezuciskowe na spacery, a dla najmłodszej Harmoszki obroża. Fredzio z racji wieku oraz nowotworu płuc chodzi tylko w szelkach, a Fay ma delikatną tchawicę i na obroży się dusi. Smycze przepinane w restauracji zapinaliśmy wygodnie do stołu, żeby psiaki mogły obok leżeć, do wody natomiast miały linki gumowe na 5 i 10m.

Freddie and wolf copywright

Kolejną rzeczą bez której nie ruszają się nasze uszatki, to snoody @schowajuszy – zabezpieczają one uszy przed brudem, jedzeniem, kłosami i innymi spacerowymi niespodziankami.

Mieliśmy to szczęście wynajmować guest house od znajomej, niedaleko plaży, ale spokojnie możecie sobie coś fajnego znaleźć na Półwyspie Helskim. Dla nas Kuźnica poza sezonem, świeże ryby, spokojna woda w Zatoce, była idealną kombinacją, a czas spędzony z czworonożnymi przyjaciółmi – bezcenny. ❤

 

Freddie and Wolf copywright
Strata psiego przyjaciela

Strata psiego przyjaciela

Jako przewodnicy i opiekunowie psiaków zdajemy sobie sprawę, że życie naszych przyjaciół jest zdecydowanie za krótkie. Niemniej boli za każdym razem kiedy odchodzą, a gdy odejście jest niespodziewane, zwłaszcza młodego zwierzęcia, mam wrażenie, że ból jest jest jeszcze większy. Dla naszej rodziny pierwszy raz od 30-tu lat przyszło nam sobie z tą nagłą stratą radzić.

Nie sadziłam, że przyjdzie mi kiedyś zostawiać tutaj wpis o Grace, która odeszła przed chorym na nowotwór płuc Fredziem. Jest on obecnie w trakcie chemioterapii, dzięki której choroba wolniej się rozwija, a on czuje się na tyle dobrze, że może bez przeszkód biegać za ukochaną piłeczką.

 

Grace Margaret's Pride

Tydzień temu we wtorek o 17:10, zgasło nasze piękne Słoneczko. Po ciężkiej walce pod okiem Pani doktor Magdy oraz jej zespołu, który robił wszystko co było w ich mocy, aby ratować jej życie. Wciąż jesteśmy w szoku całą rodziną i nie możemy dojść do siebie. Miała zaledwie cztery lata, była kochanym i słodki psiakiem, troskliwą starszą siostrą dla naszej najmłodszej Harmoszki oraz prawdziwą przylepą, która nie opuszczała nas nawet na krok.

­​

Grace Margaret's Pride

W trakcie diagnozowania, we krwi wyszła choroba odkleszczowa. Grace od dłuższego czasu zmagała się z brakiem apetytu, co było dla nas niepokojące. Konsultowaliśmy się z naszą ówczesną weterynarz oraz jeszcze drugim profesorem z Warszawy. Niestety leczenie jak się okazało było nieskuteczne. W poniedziałek mieliśmy jechać na kolejną konsultację do jeszcze innego lekarza, której nasze maleństwo już nie doczekało. W środku nocy dostała bardzo wysokiej gorączki i silnych drgawek. Musieliśmy szukać innej kliniki, gdzie po dojechaniu na miejsce okazało się, że wdało się zapalenie otrzewnej, a następnie obrzęk mózgu.  

Walczyła dzielnie do końca, jeszcze dzień wcześniej była wesoła, wychodziła na spacerek…

Grace Margaret's Pride

W ostatnich chwilach byliśmy przy niej, ukojenie daje mi myśl, że czuła jak bardzo jest kochana. Niektórzy z Was wiedzą, co przeżywamy, dlatego dziękujemy za zrozumienie i zapytania pełne troski. Jest to dla nas niezwykle bolesne, ciężko to wszystko pojąć rozumem i wyrazić słowami.

Grace Margaret's Pride
Grace Margaret's Pride
Grace Margaret's Pride
Grace Margaret's Pride
Komfortowa mata podróżna | Travel dog mat

Komfortowa mata podróżna | Travel dog mat

Wspólne spędzanie czasu z psem, spacery, wycieczki, wymagają odpowiednich akcesoriów. Jeżeli tak jak i my, lubicie zabierać swoje psiaki ze sobą na różne wyjazdy, przyda się nasza mata podróżna, którą możecie rozłożyć w każdym miejscu.

mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf

Ostatnio udało nam się uchwycić kilka wspólnych kadrów razem z Grace i Fredziem. Jesień zdecydowanie zaskoczyła wszystkich piękną pogodą, a mata doskonale zastąpiła nam na piasku pled.  

mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf

Mata podróżna w myśl ekologii jest ręcznie szyta z resztek obiciowego materiału, który pozostał nam z legowisk i spokojnie można ją prać w pralce. Jest miękka i wygodna, a kompaktowy rozmiar pozwala ją zabrać wszędzie. Jeżeli macie większego psiaka i chcecie wygodnie rozłożyć ją w vanie, dajcie nam znać w wiadomości prywatnej i odszyjemy na wymiar. Każda z mat ma unikatowy, zaprojektowany przez nas wzór. Na zdjęciach widoczne jest Perunowe Niebo.

mata podróżna dla psa Freddie & Wolf Perun
mata podróżna dla psa perun Freddie & Wolf
Mata podróżna dla psa
box prezentowy święta pomysł na prezent box dla psa box dla opiekuna. Mata podróżna dla psa
Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

Zagłębiając się w historie naszej bohaterki, warto podkreślić, jak bliska jej duszy jest twórczość, czerpiąca inspirację z kultury naszych przodków. Stanisława zajmuje się ręcznym tkaniem słowiańskich pasów, zwanych również krajkami. Odkrywa ona przed nami tajemnice tej niezwykle pracochłonnej i wymagającej precyzji sztuki. Kobiety ozdabiały nie tylko damskie, ale również męskie stroje, pięknymi kolorowymi pasami, które barwiły naturalnie, korzystając z darów matki ziemi.

 

Z pasji do tkania – rozmowa ze Stanisławą Gluzą

 

Skąd, Stasiu, zainteresowanie właśnie tym rzemiosłem i chęć zgłębiania techniki tkania?

Tkactwo tabliczkowe jest dla mnie idealnym połączeniem trzech pozornie niezależnych elementów, które, przeplatając się w różnych proporcjach, dają mi niesamowitą frajdę. Po pierwsze, tkactwo rozbudza zainteresowania szeroko pojętą historią i archeologią, uzupełniania wiedzę o nowe źródła i odkrywanie fascynujących drobiazgów składających się na życie i pracę ludzi z dawnych epok. Po drugie, jest to rzemiosło polegające na tworzeniu z prostego półproduktu czegoś konkretnego, rzeczy pięknej i użytecznej. A doskonalenie znanych technik i poznawanie nowych to przygoda. Wreszcie po trzecie, tkactwo ma w sobie element artystyczny, uwalnia fantazję i ekspresję, pozwala eksperymentować z materiałami i kolorami, zaspokaja naturalną potrzebę tworzenia i używania czegoś pięknego.

Kto wprowadził cię w ten świat i jakimi metodami wykonujesz krajki?

Mgliste opowieści o istnieniu grup rekonstruktorów historycznych i archeologii eksperymentalnej przynieśli prawie dwadzieścia lat temu znajomi. „Wybierz się z nami na Wolin, sama zobaczysz”, definitywnie ukierunkowało ścieżkę mojego rozwoju. Jestem samoukiem, choć pierwsze prace tworzyłam, podpatrując bardziej doświadczone koleżanki i zbierając (początkowo śladowe) wskazówki dotyczące techniki tkania z internetu. Obecnie skupiam się na tkaniu na tabliczkach czterodziurkowych (dają możliwość tworzenia zaawansowanych wzorów) i co jakiś czas dorzucam do oferty taśmy tkane na bardku tkackim (wyłącznie w splocie płóciennym, bez zaawansowanych technik np. wybierania wzoru).

Czy możesz nam przybliżyć temat tkanych pasów. Czym się inspirujesz przy wyborze danego wzoru?

Jak sama nazwa podpowiada krajka była początkowo krajem, brzegiem tkaniny tkanej na domowym krośnie: z prawej i lewej strony tkanego materiału wiązano pęczki osnowy z tabliczkami i tak całość tkano równocześnie, łącząc jednym wątkiem. Dzięki temu brzegi tkaniny były równe i wytrzymałe. W czasach, kiedy niemal każdy przedmiot należało wykonać samodzielnie, trwałość miała znaczenie kluczowe, stąd zapewne pomysł, by brzegowe paski-krajki tkać oddzielnie i doszywać do odzieży, wymieniając je, kiedy się zużyją.

Krajki prócz walorów praktycznych miały wartość estetyczną (podkreślaną bogatym wzornictwem i kolorystyką), społeczną (mogły określać pochodzenie lub status majątkowy posiadacza), symboliczno-magiczną (np. ochronna rola niektórych kolorów), bywały łupem wojennym lub walutą (na co wskazuje ich obecność w znaleziskach wyrobów importowanych). Historycznie potwierdzone jest używanie krajek jako lamówek do obszywania różnych elementów garderoby, opasek na głowę, pasków (również z klamerkami), podwiązek czy taśm obwiązujących odzież. W odtwórstwie historycznym zasadą jest spójność stroju (zarówno datowania, jak i lokalizacji), więc na ogół wykonuję projekty pod konkretne znalezisko – wzór, materiał i przeznaczenie krajki jest więc z góry określone. Czasem zdarza się, że ktoś prosi o motyw z konkretnego regionu i wieku, wtedy zaczynam szperanie w źródłach. Zupełnie inaczej wygląda praca przy krajkach na przykład LARP-owych lub współczesnych paskach – tutaj wzór i kolorystykę wybiera kaprys zamawiającego lub… mój („brakuje w palecie krajki w fioletach”, „a tego wzoru to wieki nie tkałam”).

 

 

Obcowanie z naturą i odkrywanie na nowo kultury naszych przodków jest dla nas bardzo ważne. Czy masz poczucie misji, żeby zaprezentować szerszej publiczności historię dawnego rzemiosła i wskrzesić jej piękno na nowo?

Rozmawiając z wieloma osobami odwiedzającymi festiwale historyczne, mam poczucie, że szkolny sposób uczenia historii (polegający głównie na wykuwaniu dat bitew) po pierwsze zraził większość do odkrywania historii, a po drugie – zrobił z niej miszmasz, w którym „najpierw jaskiniowcy okładali się maczugami, potem rycerze okładali się mieczami, a jeszcze potem była druga wojna”, gdzieś po drodze Krzyżacy i piramidy. I tyle w głowach zostało z całego bogactwa wieków… I dopiero dłuższa rozmowa doprowadza ich do odkrycia, że nasi przodkowie to przecież byli ludzie, którzy zupełnie nie różnili się od nas – z marzeniami, ambicjami, pracowici, odważni i pomysłowi. A umiejętności technicznych, wyobraźni oraz zdolności artystycznych my, z całą naszą rozwiniętą technologią, możemy im nieraz tylko pozazdrościć!

Kiedy rzemieślnik-odtwórca pokazuje replikę i zaczyna opowiadać: „trzy pakiety stali poskładane razem, po siedemset warstw każdy, to skręcane tak, a to inaczej, bez młota elektrycznego, bez hydraulicznej prasy, na węglowej kuźni (…) o tu pani popatrzy: półtora kilometra nici, osiemnaście wzorków na zmianę, czterysta ustawień tabliczek i każde daje tylko milimetr, a pas ma dwa i pół metra, a ta blaszka naprawdę ma pół milimetra, okręcona na jedwabnej nici…”. Nagle otwierają się oczy, pada pytanie: „Ale jak to tak? Tysiąc lat temu? Ręcznie? Bez maszyn?”. I gdzieś pomalutku kiełkuje szacunek dla pracy, umiejętności ludzi, którzy tworzyli arcydzieła – miecz z Sutton Hoo, krajka ze Snartemo, łódź z Gokstad…
Jeśli moja praca zawiera w sobie element misji, to chyba właśnie takiej: w świecie ukształtowanym przez technologiczne ułatwienia budzenie szacunku do talentu, determinacji i pracy ludzi, którzy tych ułatwień nie mieli, a mimo to tworzyli przedmioty budzące podziw trwałością, funkcjonalnością, pięknem. Przypominanie, że to, czym dziś dysponujemy, zawdzięczamy naszym przodkom – wynalazcom, rzemieślnikom i artystom.

Wiem, jak bliskie są ci również liczne festiwale Słowian i wikingów oraz te prezentujące dawne rzemiosło. Na przestrzeni lat można zaobserwować coraz więcej osób tęskniących za bliskością natury, których przyciąga energia takich miejsc. Czy któryś z festiwali szczególnie zapadł ci w pamięć?

Festiwale historyczne i warsztaty edukacyjne to nie tylko wikingowie i Słowianie. W Polsce działa obecnie bardzo wiele grup zajmujących się rekonstrukcją przeróżnych kultur z bardzo wielu epok – i to naprawdę na wysokim poziomie! Poszczególne festiwale historyczne mają swoją specyfikę i niepowtarzalny klimat, a co ważne – na każdym spotkamy fantastycznych ludzi, prawdziwych pasjonatów o ogromnej wiedzy. Póki sama tego nie doświadczyłam, nie wiedziałam, jak ciekawe mogą być opowieści o roślinnych barwnikach, sekretach warzenia piwa czy obrzędach koniecznych do prawidłowego wykonania szamańskiego bębna – można słuchać ich godzinami!
Gdybym naprawdę musiała wybrać, wskazałabym dwa miejsca – Wolin i Cedynię.
Wolin działa na wyobraźnie niejako dwutorowo: z jednej strony, kiedy trafiamy na wzgórza z kurhanami i miejsce po dawnej osadzie, na tablice wskazujące na dawny port i na kamienie runiczne człowiek uświadamia sobie, że ta cała historia rozgrywała się naprawdę i właśnie tutaj. Że Słowianie i wikingowie to nie stwory z komiksu, ale prawdziwi ludzie, którzy tu żyli, łowili ryby, pracowali w warsztatach, walczyli i handlowali. Ślady po ich działalności – ułamki naczyń, narzędzia, monety – zostały w ziemi, pod naszymi stopami. Potem przez ścieżkę wytoczoną w trzcinach człowiek wędruje w stronę pieczołowicie postawionego skansenu, a tam otaczają go setki ludzi w strojach sprzed wieków. Kobiety z koszykami pełnymi kłębków wełny czy dzieci w koszulinach do ziemi. Kowal poprawia świeżo wykute gwoździe. Jacyś muzykanci zaczynają grać, ktoś tańczy, ktoś inny się przyłącza i po chwili wszyscy wokół się bawią. Wielki wojownik w kolczudze, z hełmem pod pachą, targuje się o cenę miecza. Zaczyna się druga część magii: prawdziwy wehikuł czasu. Polecam.
Drugie miejsce leży na krawędzi Pojezierza Myśliborskiego – cudownej krainy urzekającej pięknem przyrody, spokojem i dostojną przeszłością – trudno mi było w to uwierzyć, ale niemal większość okolicznych wiosek, dwa domy na krzyż, ma zabytkowe kościółki. Nie, nawet nie gotyckie. Romańskie, kamienne. Sam festiwal (czerwcowy, z okazji taktycznego zwycięstwa Mieszka I) jest niezwykle kameralny, ale ma klimat oddalonego od reszty świata leśnego obozowiska. Nie wielkie handlowe emporium jak Wolin, ale właśnie mała, leśna osada – jak większość ludzkich siedzib w tamtym czasie. Posadowiona w harmonii z przyrodą, respektująca prawa natury, równocześnie korzystająca z jej skarbów w sposób pomysłowy i efektywny. Pomieszkanie tam przez chwilę bardzo ładuje duchowe akumulatory.

Większość z nas zmuszona jest funkcjonować w świecie, który przepełniony jest wszechobecnym konsumpcjonizmem, pogonią za lepszym jutrem, nie oglądając się chociażby na krzywdę zwierząt. Czy możesz pokrótce opowiedzieć historię twojej wyjątkowej suczki Dafy?

Przyszłość, zbudowana na krzywdzie zwierząt i ogólnie przyrody, nie będzie lepsza. Prawdopodobnie nie będzie jej wcale. Czasem, żeby uniknąć katastrofy w mikroskali, wystarczy nie ścinać drzewa, nie wypalać łąki, na drodze ominąć jeża, wystawić wodę dla ptaków. A decyzje o pojawieniu się zwierzaka w domu podejmować z pełną świadomością jego potrzeb i moralną odpowiedzialnością za jego los. Trzeba być ostatnim sadystycznym draniem, bez sumienia, żeby zwierzę dręczyć, głodzić, zmuszać do rozmnażania się bez opamiętania dla zysku, a ostatecznie pozbyć się – utopić, przykuć do drzewa, może „tylko” wyrzucić z auta daleko od domu. Dafa przetrwała zapewne różne fazy ludzkiego okrucieństwa – na ulicę trafiła z przerażeniem w oczach, szczeniakami w brzuchu i bliznami na całym wychudzonym ciele. Ze schroniska wyciągnęły ją panie z fundacji. Dzięki nim urodziła i odkarmiła w spokoju maluszki, którym panie szybko znalazły odpowiedzialne domy. A Dafa trafiła do mnie. Szybko okazało się, że jest to prawdziwa Psia Dama – niezwykle spokojna i zrównoważona, bardzo inteligentna i pełna psiej radości życia, choć przez jakiś czas traumy z przeszłości dawały o sobie znać – zastygała przerażona na konkretne kombinacje sygnałów (kij/laska, biała płachta, nagły hałas). Po uporaniu się z różnymi zdrowotnymi dolegliwościami zaczęła poznawać szerokie grono znajomych na dwóch i czterech łapach (według niej ludzie są wow, koty są wow, psy – prawie wszystkie – są wow, ptaki są wow, wiewiórki nie są wow!). Obserwowanie Dafy to prawdziwa przyjemność – jak zmienia się wyraz jej pyszczka zależnie od nastroju, jak wręcz widać błysk zrozumienia, kiedy tłumaczy sobie „z ludzkiego na psie”, czego się od niej oczekuje i w jak rozbudowane relacje potrafi wchodzić z innymi psami. Samo psie powitanie to cała ceremonia, i dopiero Dafa mi pokazała, jak bardzo może być ono skomplikowane i wymowne! Nie szczeka, chyba że przez sen. Spać lubi bardzo. Jeść lubi jeszcze bardziej. To jednocześnie zwykły, jak i najniezwyklejszy pies.

Czy masz jakiś wymarzony projekt, nad którym chciałabyś pracować lub stać się jego częścią?

Z całą pewnością chciałabym móc poświęcić więcej czasu na pracę nad krajkami z epoki żelaza – zarówno celtyckimi, jak i fińskimi, dużo późniejszymi. W pracach naukowych, a nawet popularnonaukowych filmach podkreśla się niezwykły kunszt ówczesnych rzemieślników i rzeczywiście „żelazne” krajki są bardzo zaawansowane technicznie i mają przebogate wzornictwo; wełniana przędza, z której zostały utkane, jest najwyższej jakości, a kolory niejednokrotnie zachowały się do dziś!

Dziękujemy, że podzieliłaś się z nami przemyśleniami dotyczącymi twojej twórczości.

 

ręcznie tkana krajka jako obroża dla psa
Ręcznie taka krajka
Ręcznie taka krajka
pasek do aparatu tkany krajka